Czym dla ciebie jest mindfulness?
Dominika Klichowicz: Mindfulness, lubię tłumaczyć po prostu jako uważność. A uważność dla mnie to zestaw praktycznych narzędzi, które pomagają mi uświadomić sobie i zaobserwować, co się ze mną dzieje w różnych sytuacjach. Dzięki temu mogę podjąć decyzję co do tego, jak się zachowam, co powiem, a nie zadziałać automatycznie. Zdaję sobie sprawę, że jest dużo osób, które tego nie wiedzą, nie “czują” lub nie potrafią nazwać, nie potrafią rozróżnić i dostrzec, chociażby swoich emocji. A przecież jest ich tak wiele: strach, lęk, smutek, wstręt, ekscytacja, pożądanie, rozkosz i radość — wszystkie one manifestują się w ciele i w naszej głowie – poprzez pojawiające się reakcje, doznania i myśli. Uważność uczy nas obserwować, czego właśnie doświadczamy, jak reagujemy na bodźce docierające z zewnątrz, zauważyć sygnały płynące z nas samych i łączyć je z daną emocją. To jest dla mnie piękno uważności, które pomaga zrozumieć lepiej samego siebie.
Od czego zacząć taką pracę z uważnością? Jaki powinien być pierwszy krok?
Pierwszy krok to zainteresowanie się tematem. Są na to różne sposoby. Szukanie informacji — książek, podcastów, artykułów, profili tematycznych — to dobra droga dla tych, którzy lubią się intelektualnie się pobudzić, zainspirować. Druga metoda to praktyczne eksperymentowanie, w czym pomaga niezastąpiona technologia — jest mnóstwo aplikacji, nagrań, w tym tych darmowych, a także spotkań i wydarzeń online. Można zobaczyć, jak to działa w praktyce. Ja z racji tego, że lubię zrozumieć, o co chodzi, zanim wejdę w coś, czego nie znam, wybrałam zapisanie się na profesjonalny program, który porządkuje wiedzę o uważności i w łagodny sposób dawkuje praktykę, pozwalając zdobywać elementy wiedzy, które później umożliwiają samodzielną pracę z uważnością. W sumie można to podsumować, że w zależności od tego, jak lubimy się uczyć, warto dobrać metodę najlepszą dla siebie.
Co zmieniło się w twojej codziennej pracy, od kiedy zainteresowałaś się uważnością i weszłaś na tę drogę?
Moja historia jest zaskakująca mnie samą i chyba dość ciekawą. Tu ostrzeżenie – kiedy zaczynasz z uważnością i „złapiesz bakcyla”, może ona stać się stylem życia. Mój pierwszy kontakt to kurs MBSR — polecony przez koleżankę, która przeszła go w Stanach: ośmiotygodniowy kurs redukcji stresu za pomocą mindfulness. Poszłam na niego z ciekawości, po przejściu wypalenia zawodowego, pierwszego epizodu depresji, zwątpienia w siebie i poczucia załamania w mojej karierze. Chciałam zdobyć narzędzia do pracy ze stresem, bo przecież w korporacjach stres jest naturalną częścią pracy. Przeszłam kurs i pomyślałam, że to świetny koncept i bardzo szybko zrodził się pomysł, że może sama będę prowadzić takie kursy i ucieknę z korporacji. Zapisałam się na kolejny etap — roczną praktykę formalną przygotowującą do kursu nauczycielskiego — i to było doświadczenie transformujące. Po roku intensywnej praktyki zrozumiałam, że wcale nie chcę uciekać z korporacji — zaczęłam się wewnętrznie zmieniać i rozumieć,a w zasadzie to czuć, że mogę się spełniać w każdym miejscu, a przed stresem nie da się uciec bez względu na to, gdzie się jest. Rozpoczęłam potem etap zdobywania certyfikacji nauczycielskiej. Ten proces dobiega właśnie końca, a już w styczniu rusza moja pierwsza – wyjątkowa grupa. Dedykuje swój kurs dyplomowy HR-owcom, kobietom i liderom, którzy doświadczyli, doświadczają lub podejrzewają u siebie wypalenie zawodowe. Jego symbolem będzie eukaliptus – drzewo, które spalone, wzrasta na nowo. Chcę połączyć moje doświadczenia prywatne z wiedzą i pracą w korporacji. W kolejnej fazie mojego działania chcę, żeby także liderzy w OLX poznali uważność. A ja będę równolegle wspierać ludzi poza moją organizacją, którzy są w wypaleniu zawodowym — transformacja, którą przeszłam, pomogła mi odnaleźć poczucie misji.
Jak uważność wspiera wychodzenie z wypalenia zawodowego? Jak rozumiesz ten mechanizm?
To trochę praca ze sobą od początku: osoby z wypaleniem często nie wiedzą, że właśnie go doświadczają — nie rozpoznają sygnałów. Dopiero przy poważnym załamaniu zdrowotnym, gdy sypią się wyniki badań, następuje retrospekcja: „Doświadczyłem tego…”. Co ważne, uważność to nie tylko medytacje — to pełna paleta narzędzi, które pozwalają nam na lepszy kontakt ze sobą w różnych sytuacjach, zarówno pozytywnych, jak i tych stresujących. Umożliwiają wyłapywanie symptomów, impulsów z ciała, które mogą być sygnałem ostrzegawczym, że właśnie wchodzimy w niewłaściwą fazę. Można to traktować jak system prewencyjny. Regularna praktyka, są na to badania naukowe, pozwala obniżyć stres — i chodzi tu przede wszystkim o stres chroniczny, który prowadzi do wypalenia i jest dla nas szkodliwy. Musimy rozumieć, że stres sam w sobie nie jest zły — on mobilizuje, pobudza do działania, zwiększa nasza wydajność, ale musi być skompensowany relaksem, regeneracja, wyciszeniem układu nerwowego. Przykładowo: uważny spacer działa inaczej niż intensywny sport — ten pierwszy hormonalnie przywraca balans, ten drugi może spowodować podbicie reakcji stresowych. Mindfulness nie zmieni świata i nie sprawi, że stres zniknie — to mit. Daje natomiast świadomość i narzędzia dostępne dla każdego – jak praca z oddechem. Pozwala funkcjonować lepiej.
Co uważność wnosi do codziennego funkcjonowania w pracy poza profilaktyką wypalenia?
Mnóstwo rzeczy. Przede wszystkim wpływa na zwykłą radość z codzienności, dostrzeganie i cieszenie się małymi rzeczami — bo uważność to bycie „tu i teraz”. Wszyscy mamy tendencję do rozpamiętywania przeszłości albo planowania przyszłości i zapominamy o tym, co właśnie ma miejsce. Uważność wyostrza nasza wrażliwość na to, co mamy, na to, co czujemy — i to nie zawsze to jest piękne, ale zawsze dla nas prawdziwe. Dotyczy to też np.: relacji i tego, jak widzimy drugą osobę: praktykując, uczymy się uważnego dialogu, poprawiamy nasza codzienną komunikację, która, nie ukrywajmy, często jest przyczyną wielu niepotrzebnych nieporozumień, konfliktów a w rezultacie stresu. Obala też mit o byciu wielozadaniowym — praktyka pomaga skupić się, uspokoić rozbiegany umysł i czerpać satysfakcję ze zwykłych, wydawałoby się czynności np. z jedzenia. Przykład praktyczny – zdobywanie umiejętności uważnego słuchania — pozwala zadawać pytania płynące z głębi nas w odpowiedzi na to, co usłyszymy zamiast nerwowego przygotowywania w głowie pytania. Drugi przykład to „oswojenie ciszy”. Obserwując swoje reakcje na brak dźwięków w różnych sytuacjach, można je stopniowo zrozumieć i w zależności od tego, na czym nam zależy, nauczyć się reagować tak jak chcemy, a nie dawać się ponosić automatycznym reakcjom. Najbardziej praktyczna umiejętność to świadoma praca z oddechem — to bardzo konkretne narzędzie do stosowania w stresujących sytuacjach. Trzeba jednak pamiętać, że nic nie dzieje się od razu. To proces. Ja dalej się uczę i chociaż już to trochę trwa, przyznaję się z zupełną szczerością, czasem się zapominam — to zmiana krok po kroku.
Ludzie łatwo wpadają w „magię” mindfulness — gongi, poduchy. Czy to jest niezbędne?
Staram się być praktyczna i rozsądna — łączyć technikę z codziennością. Nie ukrywam, sama miałam poczucie cringe’u, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z mindfulness — pamiętam spotkanie dla dyrektorów HR, kiedy mieliśmy chodzić wokół sali w tempie żółwia, oglądać sufit i go „podziwiać”. Bez wprowadzenia i kontekstu pomyślałam, że jestem w grupie „odjechanych kobiet”. Dopiero kilka lat później zrozumiałam sens i staram się już nie oceniać. Pojawiały się czasami myśli, że zostanę odebrana jako „nawiedzona baba”, „HR-owe mambo-jambo”. To trochę blokowało, ale teraz rozumiem, po co to jest i jak działa a wpływu na to, co myślą inni nie mam i akceptuję to.
Jak budujesz kontakt z osobą sceptyczną wobec mindfulness?
Tu pomaga autentyczność i opowiadanie własnej historii — chętnie mówię o porażkach i zakrętach, trudno z tym dyskutować albo to podważać. Moja droga była prywatna: najpierw doświadczyłam, przetestowałam, dopiero później chce przekazywać to innym. Zanim zacznę wprowadzać w organizacji — muszę sama poczuć się pewnie jako nauczyciel. Ludzie w korporacji bywają sceptyczni — nie chcę nikogo na siłę przekonywać. Sama dostrzegam tę prawidłowość, że często ktoś zaczyna praktykować, dopiero gdy doświadcza kryzysu i szuka pomocy. Moja historia jest tutaj najważniejszą rekomendacją.
Czy uważność szczególnie przyda się HR-owcom?
Absolutnie tak. W ostatnich latach — pandemia, geopolityka, zmiany organizacyjne, transformacje — HR jest pierwszym działem, który doświadcza wszelkich zmian, oczekuje się od nas rekomendacji, podjęcia działań i na nas spływa presja i reakcje pracowników. Zarządzanie zmianą, wspieranie liderów i zespołów to ogromny ładunek emocjonalny. Wymyśla się, wprowadza wiele programów, narzędzi rozwojowych, które są bardzo często niewykorzystywane przez samych HR-owców. Warto testować je na sobie, zanim wdroży się je szerzej. Widzę też, że w HR brakuje wzajemnego wsparcia — to obszar, gdzie praktyki uważności mogą pomóc budować kulturę dzielenia się trudnościami i uczenia się na błędach.
A czy nie obawiasz się, że mindfulness może służyć jako sposób na zagłuszanie problemów organizacyjnych, np. nadmiaru pracy?
To dwa odrębne wątki. Ja uważam, że bezwzględnie trzeba słuchać organizacji i mieć wrażliwość na to, co się w niej dzieje. Mindfulness nie ma zastępować rozwiązywania systemowych problemów. Wierzę w dwustronny dialog: słuchanie feedbacku pracowników i uczenie się na błędach, a jednocześnie dostarczanie narzędzi, z których ludzie mogą korzystać. Jeśli organizacja daje nam narzędzia, to nie znaczy, że to ma zastąpić naprawę systemowych problemów. Mindfulness to praktyka i indywidualna dyscyplina — pracownik musi być ownerem swojej praktyki. Nie zadziała menedżer stojący nad głową i pytający „medytowałaś dzisiaj?” — to nie ma sensu. Jeśli ktoś złapie bakcyla, praktyka zostaje z nami na całe życie i to wpłynie na nas holistycznie, a nie tylko w pracy.
Czy to znaczy, że pracodawca nie manipuluje oferując mindfulness, tylko może chcieć poprawić życie pracowników?
Nie warto zakładać, że oferowanie narzędzi to manipulacja. Zakładajmy pozytywne intencje – firma może przecież chcieć, żeby pracownikom żyło się lepiej — szczęśliwy pracownik to lepsza realizacja wyników i wyższe osiągnięcia. Pamiętajmy, że stres będzie nam towarzyszył zawsze — nie da się go wyeliminować całkowicie. Ważne jest, by wiedzieć, co go u nas wywołuje, jak w nim reagujemy i jak się zachować, żeby go nie potęgować a umiejętnie zarządzać swoją energią i z pełną świadomością zrównoważyć go regeneracja. To nasza własna praca. Mindfulness daje nam narzędzia do tej pracy.