Trzy systemy regulacji emocjonalnej
W naszym codziennym życiu emocje i zachowania regulowane są przez trzy główne systemy, które wykształciły się ewolucyjnie, by wspierać nasze przetrwanie i dobrostan. Model ten został zaproponowany przez brytyjskiego psychologa Paula Gilberta, który wyróżnił trzy tryby funkcjonowania układu nerwowego.
Pierwszym z nich jest system zagrożenia. Gdy działamy w tym systemie, naszym nadrzędnym celem jest ochrona i zapewnienie bezpieczeństwa, zarówno fizycznego, jak i psychologicznego. Zazwyczaj działamy wtedy w schemacie walki, ucieczki lub zamrożenia. To on mobilizuje organizm do stawiania czoła wyzwaniom, nieoczekiwanym zmianom i, coraz częściej goszczącemu w naszym życiu, stresowi. Kiedy funkcjonujemy w module zagrożenia, nasze ciała wydzielają tzw. hormony stresu, takie jak adrenalina, noradrenalina czy kortyzol. Działanie w tym trybie często poznać możemy po towarzyszącym nam emocjach – złości, irytacji, niechęci niezniecierpliwieniu, oporze lub też po niepokoju, lęku czy też zamartwianiu się, które idą w nieodłącznej parze z naszą automatyczną reakcją na stres czyli wspomnianą już walką lub ucieczką.
Drugim trybem, w którym także jesteśmy w stanie działania, jest tzw. system popędu. On z kolei sprawia, że czujemy motywację do zdobywania zasobów, zaspokajania popędów, osiągania zamierzonych celów, realizowania wyznaczonych planów, dążenia do sukcesu czy władzy. System ten nastawiony jest na poszukiwanie do nagrody i uznania. Jej osiągnięcie wyzwala w naszym ciele produkcję dopaminy, która to wpływa na odczuwanie przyjemności i motywację. Ten tryb także związany jest ze zwiększoną aktywacją naszego ciała. Jednak, w odróżnieniu od systemu zagrożenia, przebywaniu w strefie dążenia często towarzyszą raczej przyjemne, choć zazwyczaj krótkotrwałe odczucia – żywotność, energia do działania, pobudzenie, entuzjazm czy satysfakcja. Wszyscy kojarzymy zapewne tę przyjemną nutkę ekscytacji, jakiej doświadczamy na koniec dobrze wykonanego zadania. Długofalowe funkcjonowanie w tej strefie może jednak prowadzić do przemęczenia i/lub uzależnień.
W naszym codziennym życiu zawodowym większość z nas przeważnie porusza się i przełącza między tymi dwoma systemami, co wymaga od nas bardzo znaczących nakładów energii. Oba te stany aktywności w połączeniu z długotrwałą presją i przy braku umiejętności efektywnej regeneracji, mogą prowadzić do wyczerpania lub nawet wypalenia.
Okres letniego wypoczynku stanowi jednak doskonałą okazję do tego, by rozwijać i wzmacniać w sobie świadomą umiejętność przenoszenia się do trzeciego, kluczowego dla naszego dobrostanu systemu regulacji opisanego przez Gilberta, a mianowicie systemu kojenia. To tryb zmniejszonej czujności, który bardzo mocno łączy się z odczuwanym przez nas poczuciem bezpieczeństwa, życzliwości, a także wspólnoty i połączenia z innymi.
Po czym poznać, że w nim jesteśmy? Zazwyczaj znowu dobrym barometrem okazują się nasze uczucia. Kiedy jesteśmy bowiem w strefie kojenia towarzyszy nam spokój, zadowolenie, ulga, odprężenie czy nawet błogość, otwartość na innych. W odróżnieniu od dwóch opisanych wcześniej trybów działania, w systemie kojenia odczuwane przez nas emocje, mimo że przyjemne, nie mają silnego natężenia. Ponieważ stopień, w jaki ich doświadczamy, jest dużo słabszy niż w przypadku dwóch pozostałych systemów, czasami niektórym z nas może być trudniej je zauważać czy nazywać. Warto jednak zwrócić uwagę, że owe stany emocjonalne towarzyszą nam dłużej. Nasz organizm wydziela wówczas endorfiny, serotoninę i oksytocynę, które to potocznie bywają nazywane hormonami szczęścia i miłości. Ten system bardzo często oznacza przełączenie w tryb bycia i odnowy. To właśnie tu zachodzi regeneracja, odpoczynek, relaks, rozładowanie napięć i oderwanie od problemów. Kiedy funkcjonujemy w tej strefie mamy też znacznie większy dostęp do empatii, życzliwości dla siebie i innych, fantazji i kreatywności.
Przenoszenie do systemu kojenia porównać można trochę do momentu, w którym nasi praprzodkowie powracali z polowania. Jest niczym powrót do domu po tymczasowej aktywacji do walki lub ucieczki, a następnie towarzyszącej zdobyczy chwilowej, lecz ulotnej euforii. Stanowi bezpieczną bazę po chwilach wyzwań. To przywrócenie zdrowej równowagi ciała i umysłu oraz podstawa naszego dobrostanu i trwałej rezyliencji.
Trzeba też pamiętać, że reakcja walki i ucieczki w swojej architekturze miała być intensywna, lecz krótkotrwała. Jak pisze Robert Sapolsky w książce „Dlaczego zebry nie mają wrzodów?”, „Dla większości zwierząt zamieszkujących tę planetę stres to właśnie krótkotrwały kryzys: albo kończysz się ty, albo stres.” Stres wyewoluował bowiem jako mechanizm przystosowawczy do reagowania w sytuacjach ostrych zagrożeń natury fizycznej, na przykład ataków ze strony drapieżników. Nasz organizm i zarządzający budżetem naszego ciała mózg dążą do utrzymania homeostazy czyli naszej równowagi fizjologicznej oraz emocjonalnej. Każdy pochodzący ze świata zewnętrznego bodziec stresowy to czynnik, który wytrąca nasze ciało z owej homeostatycznej równowagi. Po jego wystąpieniu, naturalnym jest więc dążenie do tego, by wracać do stanu długotrwałego spokoju i względnego emocjonalnego balansu. Ponieważ jednak współczesny świat obfituje w coraz to nowe zaskakujące nas na każdym kroku wyzwania, szczególnie te natury psychologicznej, owe okresy równowagi dla wielu z nas stają się coraz rzadsze i krótsze. Obecnie bowiem bodźcami stresującymi stają się nie tylko same trudne wydarzenia, ale też i przewidywanie kłopotów, które mogą się zdarzyć lub też rozpamiętywanie trudnych sytuacji, które już miały miejsce. Owe stresory nieuchronnie wyrywają nas ze strefy kojenia i właśnie dlatego tak bardzo potrzebujemy w dzisiejszych czasach nauczyć się, jak świadomie i regularnie do niej powracać. W przeciwnym wypadku grozi nam jazda na metaforycznej „rezerwie” – funkcjonowanie w stanie chronicznego stresu, przemęczenia czy wręcz wyczerpania.
Trzy filary wakacyjnego odpoczynku
Jak zatem świadomie wykorzystać okres wakacyjnego urlopu na to, by zregenerować i odnowić uszczuplone zasoby?
Po pierwsze, zwolnić w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wykonywać codzienne czynności wolniej i dłużej. Wolniejsze tempo reagowania i działania to sygnał dla naszego układu nerwowego, że miejsce w którym przebywamy jest bezpieczne i można bez ryzyka dla naszego przetrwania zmniejszyć czujność i opuścić gardę.
Po drugie, zamienić działanie na bycie. Świadomie wybrać odpuszczenie w miejsce osiągania. Zamiast więc wybierać się na urlop z długą listą obiektów do zobaczenia, doświadczeń do skolekcjonowania, atrakcji do odhaczenia i książek do nadrobienia, innymi słowy zamiast przenosić się w opisany wcześniej system popędu i dążenia, warto w tym roku porzucić pomysł skomplikowanego organizacyjnie i logistycznie „projektu wakacje”. Zwalniając się z obowiązku realizowania ambitnych wakacyjnych planów, być może uda się znaleźć więcej ukojenia, a wraz z nim uruchomić więcej ciekawości świata bez ukierunkowania na konkretne rezultaty. Zamiast sięgać po więcej i szukać intensywności doznań, spróbuj więc zauważyć i docenić prostotę i to, co na wyciągnięcie ręki.
Po trzecie, doświadczać chwili obecnej. Ćwiczyć bycie w pełni tu i teraz. Bez cyfrowych rozpraszaczy, ekranów i gadżetów. Skupiać się na tym, co jest, bez wybiegania myślami w przyszłość, czy wracania do tego, co zostawiliśmy już za sobą. Zauważać swoje doznania, naturę, chłonąć zjawiska, które nas otaczają, docenić towarzystwo innych osób. W pełni świadomie korzystać ze swoich pięciu zmysłów – słuchać, wąchać, smakować z autentycznym zaciekawieniem i pełną obecnością i skupieniem.
Przebywanie w trybie działania nie jest niczym złym – to właśnie on pozwala nam realizować codzienne obowiązki, rozwijać pasje, osiągać cele, wzmacniać poczucie sprawczości i aktywnie kształtować rzeczywistość. Jednak równie ważne, jak działanie, jest umiejętne zatrzymanie się. Potrzebujemy także czasu, by po prostu być – bez celu, bez presji, bez potrzeby bycia użytecznym. By móc doświadczyć ciszy, prostoty i autentycznej obecności – w sobie i z innymi.
Wakacje to idealny moment, by świadomie wybrać ten tryb bycia. By przypomnieć sobie, że to nie ilość atrakcji czy miejsc na mapie tworzy jakość wypoczynku, lecz jakość naszych doświadczeń. Jeśli marzymy o głębokim odpoczynku – takim, który obejmuje nie tylko ciało, ale i umysł – podarujmy sobie obecność w systemie kojenia. To właśnie on stanowi źródło autentycznego wytchnienia i wewnętrznego spokoju.