Rekruterzy również weryfikują kandydatów tymi samymi kanałami – przeglądają Facebooka, monitorują Instagrama, LinkedIna, a może nawet sprawdzają TikToka.
A jakie informacje możemy w ten sposób uzyskać, które będą przydatne pod kątem oceny kandydata czy, na dalszym etapie, podczas przygotowania się do rozmowy rekrutacyjnej?
Podgląd informacji
Najbardziej oczywistym, lecz jednocześnie bardzo dobrym, źródłem informacji jest profil samego kandydata na Facebooku, Twitterze czy Instagramie. Przegląd dostępnych publicznie zdjęć pozwoli dowiedzieć się wiele o charakterze ich właściciela. W jakie dyskusje się angażuje? Co jest dla niego na tyle ważne, by poświęcić temu wpis na własnej tablicy?
Sprawy społeczne? Poglądy polityczne? Warto również spróbować ustalić, czy na profilach pojawiają się wzmianki o obecnym lub poprzednim miejscu pracy. Nie każdy musi żyć swoją pracą na tyle, by publikować wpisy na jej temat, jednak przede wszystkim szukamy tutaj treści o charakterze negatywnym.
Wydawałoby się, że instynkt samozachowawczy powstrzymuje ludzi przed szkalowaniem pracodawcy w sieci. Wystarczy jednak wpisać w wyszukiwarce hasło „Zwolnieni przez Facebooka”, by szybko przekonać się, że to nieprawdziwe założenie.
Pojawił nam się w tym momencie ważny wątek – liczba publikacji. Czy raczej… dostęp do nich. Nie wszyscy użytkownicy Facebooka lubią dawać nieznajomym możliwość podglądania ich treści – zmieniają odpowiednio swoje ustawienia prywatności. Czy to oznacza, że jesteśmy wówczas na straconej pozycji? Niekoniecznie.
Warto spróbować znaleźć kandydata na przykład na Instagramie bądź Twitterze. Oba portale pozwalają oczywiście na podobny manewr (zablokowanie dostępu do konta dla nieznajomych), ale mam wrażenie, że jest wykorzystywany dużo rzadziej z uwagi na charakter obu mediów – oparcie na odkrywaniu nowych treści.
Można też przyjąć, że Instagram i Twitter będą lepszymi źródłami informacji na temat kandydata. W przeciwieństwie do Facebooka czy zwłaszcza LinkedIna – ludzie przeważnie pozwalają sobie na dużo swobodniejszą komunikację w tych kanałach. Dość wspomnieć o regularnych wpadkach polityków na Ćwierkaczu…
Profil prawdę Ci powie… a może niekoniecznie?
Umówmy się – nasze profile w mediach społecznościowych nie odzwierciedlają tego, kim jesteśmy naprawdę. To forma projekcji lub, mówiąc prościej, bliższy ideału obraz naszej osoby.
Większość użytkowników przywiązuje dużą wagę do tego, jak prezentują się w sieci. Niekiedy dochodzi do niezdrowych ekstremów, jak w przypadku aplikacji, które pomagają drastycznie poprawić naszą urodę. Wszystko to dla serduszek na Instagramie…
Z punktu widzenia rekrutera ten trend poprawiania własnego wizerunku ważny jest nie z uwagi na urodę kandydata bądź kandydatki, lecz jako sygnał, który każe patrzeć przez palce na treści publikowane bezpośrednio na profilu kandydata.
Dużo więcej możemy się dowiedzieć, obserwując zachowania kandydata w innych miejscach. Profil na Facebooku czy Instagramie powinien być dla nas jedynie punktem wyjścia, dzięki któremu ustalimy, w jakie inne zakątki sieci warto za nim podążać.
Nie trzeba daleko szukać! Szczególnej uwadze polecam:
- fanpejdże polubione przez kandydata,
- grupy, do których dołączył.
W przypadku tych drugich będziemy pewnie musieli przejść weryfikację za pomocą kilku pytań, by dołączyć do zamkniętej społeczności, ale gra jest warta świeczki. Ostatnimi czasy grupy na Facebooku to jedne z najbardziej aktywnych miejsc na portalu.
Dla nas z kolei to sposób na to, by przekonać się, o czym i w jaki sposób kandydat się wypowiada. Niejedna osoba straciła szansę na zatrudnienie lub wyleciała z pracy przez swoje wypowiedzi w social mediach w miejscach, które wydawały jej się wystarczająco odosobnione…
To wszystko brzmi trochę jak stalking, ale tego wymaga od nas sytuacja. Jeżeli rzeczywiście chcemy chociażby wstępnie wiedzieć lub domniemywać, jakiego rodzaju osobą jest kandydat, nie mamy za bardzo wyjścia – musimy przyjrzeć się jego profilom społecznościowym i materiałom, które publikuje. Grunt, by robić to z głową i zaglądać we właściwe miejsca.