W pierwszej kolejności zaznaczam, że jestem przeciwna szufladkowaniu oraz zamykaniu ludzi w konkretnych ramach. Na szczęście czasy się zmieniają i ani zmiana wykonywanego zawodu o 180 stopni po kilku latach doświadczenia nie jest już czymś niespotykanym, ani to, że absolwenci kulturoznawstwa są świetnymi programistami.
To prawda, że rynek pracy zapełnił się osobami, które ukończyły humanistyczne kierunki i tak naprawdę kończąc studia wciąż nie widziały (lub wciąż nie widzą) dla siebie ciekawych perspektyw. Ale to nie oznacza, że humaniści powinni się przebranżowić i wziąć się do „prawdziwej” pracy, bo w przeciwnym wypadku kolejne rzesze filozofów, politologów czy lingwistów opuszczą mury swoich Alma Mater bez szans na dobrze płatną pracę.
Jak temu zaradzić?
- Rozwiązaniem może być ścisła współpraca biznesu z uczelniami, dzięki której uniwersytety będą mogły dostosować liczbę osób przyjmowanych rokrocznie na studia do faktycznych potrzeb rynku.
- Już wiadomo, że błędem była likwidacja szkół zawodowych. Niestety placówki te nie miały dobrego PR-u, jeśli można tak to określić – rzadko kto wybierał tę szkołę dobrowolnie. Zazwyczaj ze względu na słabe oceny nie miał po prostu edukacyjnych alternatyw. Skutkiem tych działań jest obecny deficyt specjalistów: malarzy, tynkarzy, hydraulików czy elektryków.
- Kilka lat temu pokutowało przekonanie, że dyplom uczelni wyższej zagwarantuje młodym pracę, a na studiach humanistycznych łatwiej było się utrzymać (przynajmniej tak uważano), niż na kierunkach ścisłych. Tym sposobem mamy zbyt wielu ekonomistów i magistrów administracji…
- Warto łączyć studia humanistyczne, np. studiując filologię można również zainteresować się kierunkami ekonomiczno-finansowymi. W ten sposób absolwent ma w rękawie całkiem ciekawego asa w postaci wykształcenia łączącego dwie profesje.
Umysł ścisły czy humanistyczny
Japonia, rok 2015. Państwowe uczelnie wyższe (na szczęście nie wszystkie), na podstawie okólnika wydanego przez rząd, zaczęły wygaszać kierunki humanistyczne i społeczne (dotyczyło to również prawa i ekonomii). Powodem takiej decyzji było położenie przez władze nacisku na rozwój studiów przyrodniczych i technicznych, bo w tym upatrywano dynamiczny wzrost w gospodarce. Jak sytuacja wygląda obecnie? Tego niestety nie wiem, ale jednego jestem pewna – firmy bez osób z wykształceniem humanistycznym ubożeją i mogą odczuć realny deficyt oraz braki kadrowe.
Przedsiębiorstwa potrzebują prawników, HR-owców, psychologów, pracowników działów współpracy z mediami, reklamy, marketingu.
Kierunki ścisłe i humanistyczne świetnie się uzupełniają, napędzają i to dzięki zachowaniu różnorodności zespoły oraz firmy osiągają sukces.
Warto przytoczyć w tym miejscu słowa jednego z najbardziej znanych wizjonerów oraz prezesów jednego z największych firm informatycznych na świecie – Steve’a Jobsa: „W DNA Apple sama technologia nie wystarczy – jest to technologia połączona ze sztukami wyzwolonymi, połączona z naukami humanistycznymi, co daje nam wyniki, które sprawiają, że serce śpiewa”.
No i nie zapominajmy, że Leonardo da Vinci był zarówno artystą oraz pisarzem, jak i matematykiem, inżynierem i odkrywcą, a pierwszą nauką była filozofia i to filozofowie dali początek matematyce.
Studia po „humanie”
Jestem humanistką i nie mam z tym problemu. Po prostu zdaję sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron i wiem, że w zawodach związanych z cyferkami, obliczeniami, rysowaniem projektów, planowaniem procesów nie sprawdziłabym się i najzwyczajniej byłabym sfrustrowana. Miałam to (nie)szczęście, że zaraz po maturze poszłam wraz z innymi „spadochroniarzami” (czyli osobami, które nie dostały się na wymarzony kierunek studiów) na chemię środowiska.
Wytrwałam jeden semestr. Wiedziałam, że materiał na kolejną noblistkę ze mnie marny, więc powtórzyłam egzaminy na upragniony wydział i ostatecznie dostałam się tam, gdzie chciałam. Fakt, nie pracuję „w zawodzie”, ale studia dały mi wybór, poszerzyły horyzonty, otworzyły na świat (dosłownie, bo dzięki nim miałam odwagę i możliwość wyjechania na piątym roku studiów za granicę, co za moich czasów nie było jeszcze tak powszechne).
Ponadto obecnie – pomijając pewne kierunki studiów, jak chociażby medycyna czy architektura – większą wagę przywiązuje się do tego, jakie predyspozycje i umiejętności uniwersalne wykazuje kandydat starający się o pracę. Korporacje wyszukują talentów, prosząc kandydatów o wypełnienie testu, który sprawdza ich kwalifikacje, umiejętność logicznego myślenia oraz wiedzę. Ukończony kierunek studiów jest tak naprawdę kwestią drugorzędną.
Zawody przyszłości dla humanistów
Czy warto iść na studia humanistyczne? Dlaczego nie? Jeśli mamy sprecyzowane plany, ale jednocześnie jesteśmy otwarci na różne rozwiązania, wykształcenie humanistyczne nie musi być przeszkodą w znalezieniu dobrze płatnej pracy.
Z jednej strony, po studiach humanistycznych mamy więcej opcji i to czasem może przytłaczać, bo absolwent nie wie na co się ostatecznie zdecydować i który kierunek rozwoju zawodowego wybrać. Pod tym względem studia techniczne czy przyrodnicze mają tę przewagę, że konkretniej ukierunkowują studentów i niejako „narzucają” im przyszły zawód.
Podziały, stereotypy oraz porównania pojawiają się również przy innych aspektach, np. gdy mowa o introwertykach oraz ekstrawertykach na rynku pracy.
Ale oczywiście nie trzeba się takiego kierunku kurczowo trzymać. Znany polski prezenter telewizyjny i muzyk – Wojciech Jagielski – jest z wykształcenia lekarzem.
Wydaje się, że niekiedy istotniejsze od tego, czy nazywamy siebie humanistami czy ścisłowcami jest to, czy jesteśmy elastyczni i gotowi do rozwoju oraz ciągłej nauki.
Przyszłość równie mocno jak inżynierów i ekspertów od IT, potrzebuje psychologów, terapeutów, adwokatów, opiekunów osób starszych, trenerów personalnych czy dietetyków. To są zawody nastawione na człowieka i jego potrzeby. Jednocześnie czym byłyby aplikacje albo najnowsze gadżety i rozwiązania technologiczne, gdyby nie zbadano i nazwano wcześniej potrzeb ludzi, ich pragnień czy problemów. A do tego potrzebne są już kompetencje miękkie, nabywane na studiach humanistycznych.