Czym jest JOMO i dlaczego potrzebujesz go więcej w swoim życiu?

02.04.24
clock 4 min.
Joanna Dolińska Joanna Dolińska

Znają go i skwapliwie wykorzystują specjaliści od marketingu i sprzedaży na całym świecie. W sposób często nieświadomy ulegamy mu we współczesnym zachodnim świecie w jakimś stopniu niemal wszyscy. FOMO, skrót od angielskiego Fear of missing out, bo o nim mowa, to zjawisko psychologiczne, szczególnie powszechne w mediach społecznościowych. Opisuje stan wewnętrznego napięcia wynikający z porównywania się do innych i obawy, że mają oni bardziej ekscytujące doświadczenia życiowe, które nas samych_e omijają. To niepokój, że coś przegapiamy, czy nawet poczucie straty, kiedy nie jesteśmy na bieżąco z pojawiającymi się wiadomościami, nowinkami modowym, czy trendami w pop kulturze. Bywa, że towarzyszy mu dojmujące poczucie niedoskonałości i bycia niewystarczającym_ą.

Dobra wiadomość jest taka, że na popularności zyskuje obecnie antidotum na ów niepokój. Jest nim stosunkowo nowe zjawisko nazywane JOMO czyli Joy of missing out. Co to takiego? To całkowite przeciwieństwo FOMO. JOMO jest uczuciem radości i satysfakcji wynikającym ze świadomego „odłączenia się”, spokojem z dala od dostarczającej nadmiaru bodźców aktywności w mediach społecznościowych.

To intencjonalna rezygnacja z czasu spędzonego w cyfrowym świecie i gonitwy za nowościami na rzecz prawdziwej obecności i aktywności w fizycznym świecie.

W tym artykule:
  1. JOMO – radość w rytmie slow
  2. Uważność – drugie imię JOMO

JOMO – radość w rytmie slow

W czasach wszechobecnego dopaminowego haju, poszukiwania natychmiastowej satysfakcji i pobudzenia ośrodka nagrody w naszym mózgu oraz przyjemności w wersji instant, jaką zapewniają nam media społecznościowe, osiągnięcie stanu JOMO jest niełatwym zadaniem. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że wymaga aktywnej postawy, zaangażowania, świadomego bycia w chwili obecnej a nie jedynie pasywnego odbioru treści. JOMO to decyzja. To rezygnacja ze śledzenia powiadomień, zmian statusów, nowych publikacji. To odrzucenie życia pod dyktando trendów i mód,  „przymusu” dokumentowania swojego życia w sieci oraz tak uzależniającego śledzenia życia innych. 

Po drugie dlatego, że rosnąca część naszego społeczeństwa należy do grupy tzw. digital natives  – „cyfrowych tubylców”, pokolenia wychowanego na stałym dostępie do sieci. Dla osób, które niemal od urodzenia funkcjonują w globalnej wiosce – w świecie internetu, nowych technologii oraz mediów cyfrowych, to tu przede wszystkim toczy się życie towarzyskie. Dla tej społeczności to właśnie bycie online jest naturalne, a świadomy wybór trybu offline stoi w kontrze do przyzwyczajeń i nawyków. I o ile coraz więcej w przestrzeni publicznej uwagi poświęca się promowaniu tzw. work-life balance czyli równowagi między życiem prywatnym a zawodowym, o tyle wciąż zbyt mało jest odpowiedzialnej edukacji na temat phone-life balance czyli tak kruchej w obecnych czasach równowagi między czasem ekranowym spędzonym w smartphone’owej cyfrowej rzeczywistości a życiem „analogowym”.

JOMO to jeden ze sposobów na cyfrowy detoks, świadomą czasową rezygnację z korzystania z mediów cyfrowych. Pozwala korzystać z nowych technologii w sposób bardziej zrównoważony i finalnie zdrowszy dla naszego organizmu. Pomaga zapewnić też naszemu organizmowi tak potrzebny mu odpoczynek na poziomie sensorycznym. A o to ostatnie w pełnej hałasu, zatłoczonej i pulsującej obrazami miejskiej codzienności coraz trudniej. Nasze mózgi na okrągło monitorują bowiem świat, nieustannie skanując środowisko zewnętrzne za pomocą naszych pięciu zmysłów. Każdy kontakt z nową sytuacją, osobą czy bodźcem domyślnie i zupełnie bez naszego świadomego udziału uruchamia w nas reakcję stresową. Im większa stymulacja, tym wyższy poziom stresu. A codziennie śledzenie dodatkowych tysięcy bodźców dochodzących z ekranów naszych telefonów, komputerów i telewizorów, oznacza jeszcze większe zużycie naszych zasobów zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i fizycznym. Rozwój naszych zdolności adaptacyjnych nie nadąża za galopującym postępem cywilizacyjnym i technologicznym – nasze mózgi znajdują się pod nieustającą presją monitorowania sensorycznego zgiełku współczesnego świata, co nadwyręża nasze sieci neuronowe i odciska coraz mocniejsze piętno na sposobie funkcjonowania naszego układu nerwowego. Kiedy świadomie „odłączamy się” od cyfrowego świata, ograniczamy liczbę nadmiernie stymulujących nas bodźców, zwalniając tym samym mózg z przeciążającego go obowiązku. Nasze wyczerpane zasoby reagowania na stres mogą się zresetować, robiąc przestrzeń na zadowolenie, radość i błogość. To dlatego właśnie tak kojący wpływ ma na nas kontakt z naturą czy patrzenie na horyzont. Kiedy uruchamiamy widzenie panoramiczne i spoglądamy na szeroką perspektywę, nasz mózg odczytuje płaską powierzchnię jako pozbawioną sygnałów zagrożenia. To z kolei staje się impulsem, by zmniejszyć czujność i poziom pobudzenia. Nasz mózg może się uspokoić i wyciszyć.

Uważność – drugie imię JOMO

JOMO karmi się uważnością, towarem deficytowym naszych czasów. Przyzwyczajeni do natychmiastowej gratyfikacji święcącej tryumfy w pędzącym świecie, często nie chcemy lub nie umiemy czekać na nagrodę. Czas stanowi bowiem obecnie kolejne dobro unikatowe.

Joy of missing out idzie w parze ze spokojną radością, kontemplacją tego, co wydarza się tu i teraz, uważną obecnością i smakowaniem życia w miejsce ciągłego poszukiwania ekscytacji, podniet i warunkowego szczęścia. Bliżej mu do wyważonego ukontentowania niż do hedonistycznego poszukiwania przyjemności. JOMO to radość z odpuszczania, zwolnienie (także dosłownym tego słowa znaczeniu) z przymusu bycia na bieżąco, śledzenia nowości, uczestniczenia w wydarzeniach w których „wypada wziąć udział”, i robienia tego, co jest „dobrze widziane” albo plasuje się wysoko w trendach. To zwrócenie się ku sobie i swoim potrzebom.

JOMO jest niczym balsam dla rozproszonego umysłu. Zapewnia odpoczynek od nieustającej pogoni i porównywania się z innymi. To praktyka doceniania tego, co jest, trening zachwytu.

Jak pisał Thich Nhat Hanh, buddyjski mnich, mistrz zen i nauczyciel „sztuki uważnego życia” w pięknym podręczniku medytacji „Cud uważności”: „Zwykło się uważać za cud chodzenie po powierzchni wody czy unoszenie się w powietrzu, ale myślę, że prawdziwym cudem jest chodzenie po ziemi. Każdego dnia uczestniczymy w cudzie, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy: niebieskie niebo, białe chmury, zielone liście, czarne ciekawskie oczy dziecka – nasze własne oczy. Wszystko jest cudem”

JOMO to pierwszy krok na drodze do pełnego doświadczania owych cudów codzienności. W realu a nie za pośrednictwem cudzych kadrów z wakacji w portalach społecznościowych.