Co spowodowało, że postanowiłaś kompletnie zmienić swoje życie zawodowe?
Nigdy nie miałam planu B, co było dość karkołomne, zważywszy na to, że zawsze pracowałam na umowie śmieciowej, a wszystko zależało od notowań u decydentów, którzy wciąż się zmieniali wraz z ekipami politycznymi. Pierwszy raz wyleciałam po dwóch latach i na kolejne dwa zmieniłam redakcję na taką, gdzie pracowało się jeszcze więcej i za jeszcze mniejsze pieniądze. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wróciłam do matecznika. W dniu, gdy usłyszałam od nowo mianowanej dyrektor, że nie nadaję się do tego i przestaję być dziennikarką ze skutkiem natychmiastowym, powiedziałam sobie stop.
Długo szukałaś nowego zawodu? Wiedziałaś, że to chcesz robić, czy był to przypadek, bo akurat taką pracę znalazłaś, a musiałaś zarabiać na utrzymanie?
Widziałam się w roli rzecznika prasowego lub copywritera. Miałam ogromną zajawkę na tę pracę, ale, niestety, zerowe doświadczenie, co mi nie pomogło przebić się przez stosy CV. Codziennie przeglądałam oferty z myślą i co niby mi dało to wielkie dziennikarstwo? Kto miałby mnie teraz zatrudnić? Jednego byłam pewna: muszę sobie znaleźć zupełnie nowy zawód. Kolejne nieudane rekrutacje, trzeci miesiąc bezrobocia, aplikacje wysyłam już nawet na kierownika salonu z moją ulubioną bielizną (też pudło!) i na agenta nieruchomości, bo spodobało mi się ogłoszenie w formie quizu. I bum! Zaprosili mnie na rozmowę. Nikt nie wierzył w tę pracę, a ja nie miałam żadnej innej alternatywy. Na tej pierwszej rozmowie usłyszałam słowa, które dodały mi skrzydeł: pani będzie sprzedawać!
Zaczynałaś od początku, jakby to była twoja pierwsza praca?
Zaczynałam od zera. Na szczęście trafiłam na porządną agencję, gdzie miałam mnóstwo szkoleń na początek. Do dzisiaj pamiętam, jak biło mi serce, gdy szłam podpisać swoją pierwszą umowę pośrednictwa. Co to było za przeżycie! Na szczęście miałam gadane, umiałam się odnaleźć w każdej sytuacji i ta pewność siebie bardzo mi pomagała, gdy padały jakieś trudne pytania, np. a jak długo się pani tym zajmuje? To, co jest wspaniałe w tym zawodzie, to jego demokratyczny charakter: nieważne kim się było, jaką szkołę się skończyło, liczy się tylko twoje zaangażowanie, twoja osobowość, wiara w siebie, dobra energia, umiejętność nawiązywania relacji z ludźmi, siła charakteru do pokonywania trudnych sytuacji itd. To zabawne, że w ogóle nie wspominam tu umiejętności sprzedażowych, o które nigdy się nie podejrzewałam! Właśnie na tym polega cała alchemia sprzedaży: to wszystko jest procesem, w którym musi zagrać wiele czynników.
Nie wierzę, że tak zupełnie od zera zaczynałaś w nowej pracy! Z pewnością przydało ci się doświadczenie dziennikarskie.
Ależ oczywiście i to jest ogromna skarbnica, z której cały czas czerpię. Na podstawie doświadczenia mojego i kolegów dziennikarzy, którzy też przebranżowili się, mogę powiedzieć, że dziennikarz odnajdzie się zawsze i wszędzie i będzie wspaniałym nabytkiem dla nowego pracodawcy. To są ludzie, którzy uwielbiają pracować z pasji. To dotyczy również wielu innych zawodów.
Każdy ma szansę z powodzeniem zmienić swoje życie zawodowe! Najważniejsze, to odejść, zanim zdążysz się wypalić i znaleźć sobie coś, w czym wykorzystasz swoje mocne strony.
Jako dziennikarz miałam łatwość nawiązywania kontaktów z obcymi ludźmi, potrafiłam zagadać i do bezdomnego i do prezydenta miasta. To dużo załatwia. Nastawienie na szukanie rozwiązań, pokonywanie problemów, niepoddawanie się. To wszystko dało mi dziennikarstwo i pomogło mi osiągnąć sukces.
Jaka twoim zdaniem powinna być kolejność ruchów przy przebranżowieniu? Co ze szkoleniami?
Wszystko zależy od tego, o jaką pracę chodzi. Najczęściej nic nie zastąpi praktyki. Na pewno z perspektywy czasu wiem, że warto robić cokolwiek, co podnosi nasze kwalifikacje, nawet tak banalne rzeczy, jak kurs na prawo jazdy czy nauka języka obcego. Szansę na jedną z posad straciłam, gdy rozmowa przeszła na angielski. Nie poradziłam sobie zbyt dobrze, a okazało się, że jest tam bardzo dużo zagranicznych kontaktów. Drżałam też za każdym razem, gdy pisałam, że mam prawo jazdy, bo miałam, ale nigdy nie jeździłam! Dopiero w tej pracy przełamałam się, kupiłam sobie w końcu samochód i spełniłam swoje wielkie marzenie o byciu kierowcą!
Czego bałaś się, zaczynając pracę jako agentka nieruchomości?
Oczywiście bałam się tego, że nie utrzymam się z tej pracy. Dostałam niewielką podstawę 1000 zł brutto i musiałam sprzedawać, by zarabiać. Przez pierwsze trzy miesiące nie sprzedałam żadnej nieruchomości. Aby utrzymać moją motywację, szef mi powiedział, że to ruszy, jak zbiorę 30 ofert. Znów był prorokiem! Tuż po tym, jak zdobyłam 31. ofertę, sprzedałam swoje pierwsze mieszkanie. Do dziś pamiętam te poddaszowe dwa pokoje z kuchnią na piątym piętrze kamienicy przy ul. Matejki w Poznaniu.
Co cię motywowało?
Przede wszystkim motywowała mnie chęć zarabiania pieniędzy, to jest ta podstawowa motywacja, która każe nam każdego dnia wstać i walczyć od nowa. Natomiast ja się bardzo szybko wkręciłam w tę pracę i polubiłam to, co robię. Tu zawsze dużo się dzieje, poznajesz ludzi, ich historie, wybawiasz ich z opresji, sprawiasz, że mogą zamknąć jeden rozdział i otworzyć nowy. To jest fascynujące. Z mojego doświadczenia wynika, że dużo bardziej niż dziennikarstwo, które wbrew pozorom jest dużo bardziej rutynowe i przewidywalne niż się zdaje, musisz się podporządkować poleceniom i nie zawsze robisz to, na co masz ochotę, bo np. przydzielą ci jakiś nudny temat i nie masz wyjścia. Tak to oceniam z perspektywy czasu, praca w newsach ma swoją specyfikę. Jako agentka nieruchomości jestem jedynym kreatorem swojej pracy i robię wszystko po swojemu. To dla mnie ogromny atut.
Jesteś doskonałym przykładem, że przebranżowienie się może zmienić życie na lepsze. Zdobywałaś i to nie raz, nagrodę dla najlepszego agenta w swoim biurze nieruchomości. Czy pierwsza to był ten moment, w którym poczułaś, że to jest to?
Akurat należę do osób, które nie potrzebują zewnętrznego potwierdzenia, aby czuć, że są dobre w tym co robią, jestem absolutnie wewnątrzsterowna. Zaczęłam sprzedawać i nigdy nie zachwiała się moja wiara w siebie. To było ważniejsze niż nagrody. Moją największą nagrodą zawsze była i jest radość z tego, co robię. Kolejnej udanej transakcji, polecenia mojej osoby, rozwiązania jakiegoś problemu. Oczywiście są lepsze i gorsze momenty, była pandemia, teraz jest kryzys, wciąż są jakieś zawirowania, ale ja robię swoje i wierzę, że to, co robię, robię dobrze i nigdy nie zabraknie mi na chleb.
W jaki sposób wykorzystujesz social media w swojej pracy i czy tu pomagają umiejętności z twojego poprzedniego zawodu?
Najzabawniejsze jest to, że bardzo długo odżegnywałam się od dziennikarstwa. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, że dzięki niemu mam ogromną przewagę nad konkurencją i zaczęłam ją wykorzystywać tak naprawdę dopiero niedawno. Bardzo modne jest teraz budowanie swojej marki osobistej w social mediach, toteż i ja zaczęłam się uczyć Instagrama, TikToka i kiedy rzuciłam się w wir tego wszystkiego, poczułam się w swoim żywiole! Nie zanudzam ludzi obrazkami wnętrz. U mnie są opowieści o nieruchomościach, relacje z codziennej pracy, czasem wrzucę „coś z jajem”. Jak to ktoś skomentował, można wyjść z dziennikarstwa, ale dziennikarstwo z człowieka nie wyjdzie nigdy!
Jakie masz wykształcenie? Czy którakolwiek z twoich prac była ściśle związana z tym, czego się uczyłaś?
Skończyłam socjologię, chciałam mieć humanistyczne wykształcenie, które jest uniwersalne i daje jakąś ogólną wiedzę. Ze studiów najbardziej przydaje mi się wiedza psychologiczna i socjotechniczna. W obecnej pracy cały czas się szkolę i pogłębiam swoją wiedzę w różnych dziedzinach. Zrobiłam licencję. Ta praca to jest ciągły rozwój. Nie można stanąć w miejscu, trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie i podążać za rynkiem, profesjonalizować swoje usługi.
Czy tęsknisz za poprzednią pracą?
Pamiętam, że na początku na każdym rogu Poznania przypominały mi się materiały, które tam kręciłam. Teraz jadę przez miasto i widzę nieruchomości, które sprzedałam. I to jest piękne!
Jestem cały czas tą samą osobą i to nie praca definiuje mnie, to ja definiuję swoją pracę. Jedyne, za czym tęsknię to za ludźmi, z którymi pracowałam, byliśmy zwariowaną ekipą, dużo imprezowaliśmy, teraz zostały nam już tylko wspólne wigilie…
Czy myślisz, że przebranżowienie w twoim przypadku się powtórzy? Niektórzy twierdzą, że dzisiejsi dwudziestolatkowie będą zmieniać zawód siedem razy w ciągu życia.
Z moich obserwacji wynika, że ludzie często zmieniają branżę, bo są do tego zmuszeni, np. tracą pracę i nie mogą nic znaleźć w swoim fachu. A to nie jest dobry moment. Wydaje mi się, że dużo lepiej zrobić, to zanim zostaniemy postawieni pod ścianą. Dlatego najważniejsze jest to, żeby cały czas inwestować w siebie i podnosić swoje kwalifikacje, po to, by mieć bogate CV. Nigdy nie zakładaj, że to, co robisz, będziesz robić zawsze. Zawsze miej plan B. Odkryj, co cię interesuje i zajmij się tym. A wszystko się kiedyś przydaje.
Bałabyś się kolejnej takiej rewolucji zawodowej w swoim życiu?
Mam 44 lata, znam już swoją wartość i nie boję się zmian. Ponad rok temu zmieniłam barwy biurowe i znakomicie sobie poradziłam w nowym miejscu, bo poczułam się w nim jeszcze bardziej wolna, a tego właśnie potrzebowałam, by się dalej rozwijać. Mam pomysł na siebie, realizuję swoje cele i czuję się spełniona. Poradzę sobie zawsze i wszędzie.
Teraz z perspektywy czasu, gdy masz już za sobą pierwsze przebranżowienie, co chciałabyś wiedzieć przy podejmowaniu takiego kroku? Co by ci pomogło łatwiej przez to przejść?
Wszystkiego trzeba się nauczyć na żywym organizmie, bo żaden kurs nie daje praktycznej wiedzy. Widzę ogromną naiwność ludzi, którzy mają zerowe pojęcie o pracy agenta, ale masowo robią kursy i zdobywają licencje pośrednika w obrocie nieruchomościami, myśląc, że w ten sposób zawojują rynek. A tylko psują potem opinie profesjonalistom.
Czy uznałabyś przebranżowienie to dobry sposób dla siebie na zawodowe wypalenie?
To trudna tematyka. Wiem, że na starcie potrzeba wiele energii, więc raczej lepiej przebranżowić się nim to wypalenie faktycznie nadejdzie. Ale to indywidualna sprawa.
Co powiedziałabyś ludziom, którzy chcieliby zmienić zawód czy pracę, ale się tego boją?
Każda zmiana to rozwój, to wyjście ze strefy komfortu i pokonanie kolejnego levelu. Absolutnie polecam! Inaczej człowiek gnuśnieje, zadowala się byle czym, nie wie, że może prowadzić zupełnie inne życie, więcej zarabiać i spełniać swoje marzenia, albo po prostu mieć więcej czasu dla siebie czy bliskich.
Ty zmieniałaś zawód ponad siedem lat temu. Szczerze mówiąc: były to inne czasy, jeśli chodzi o sytuację gospodarczą i perspektywy. Myślisz, że teraz też nie należy się bać zmiany pracy?
Nigdy nie ma idealnego momentu, akurat wtedy, kiedy ja zaczynałam, wcale nie było tak kolorowo na rynku nieruchomości, zawsze są jakieś cykle koniunkturalne. Najważniejsze, to widzieć swoją drogę i swój progres. Ta praca jest bardzo specyficzna i nie każdy ma taki hart ducha, aby się w niej odnaleźć. Ale jest wiele innych zajęć, które aż tak nie zależą od koniunktury i masz stabilną pracę na etacie. Np. kolega, który odszedł z naszego biura, zatrudnił się u producenta maszyn rolniczych.
Czym twoja obecna praca różni się od poprzedniej? Czy obie dawały Ci satysfakcję? Mam wrażenie, że choć pewnie to dziennikarstwo było Twoją wymarzoną pracą, to teraz bardziej się spełniasz.
Jestem teraz bardziej dojrzałą osobą i z nieskrywaną przyjemnością zbieram owoce swojej pracy. To wspaniałe uczucie. Nigdy nie doświadczysz tego, gdy ocena twojej pracy zależy od czyjegoś widzimisię. Mnie zweryfikował rynek i to jest dla mnie najcenniejsze. Nigdy nie zrobiłabym już kroku wstecz, by pracować pod czyjeś dyktando. Jestem wolnym duchem i chcę czuć się niezależna w tym, co robię i jak robię. Jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Rozmawiała: Zuzanna Majewska