Niedoceniony potencjał – szkoły zawodowe

14.01.21
clock 5 min.
Joanna Sieradzka Joanna Sieradzka

Czasy, gdy fach w ręku liczył się bardziej niż tytuły naukowe, mają szansę wrócić. Trwający przez ostatnie dekady prymat wyższego wykształcenia zweryfikowały realia rynku pracy i sam dyplom wyższej uczelni nie daje większej przewagi na początku ścieżki kariery. W czym tkwi potencjał szkół zawodowych?

Można powiedzieć, że szkolnictwo zawodowe padło w pewnym momencie ofiarą złego PR-u. Wraz z powolnym wzrostem zamożności naszego społeczeństwa w latach 90. rozpoczęła się rosnąca popularność studiów wyższych. Rodzice, którzy sami nie mieli możliwości ukończenia studiów, finansowali naukę swoim dzieciom w przekonaniu, że zapewnią im lepszy byt i pracę ciekawszą i bardziej prestiżową niż z pozoru proste zawody. Tryumfy święcił kierunek związany z marketingiem i zarządzaniem, gdzie o jedno miejsce ubiegało się kilkanaście osób.

Praca na budowie, w sklepie czy w kuchni długo była deprecjonowana, szkoły zawodowe traktowano jako gorsze lub jako wybór dla mniej zdolnych uczniów, w opozycji do których stawiano dyplom wyższej uczelni jako gwarancję dobrej pracy i płacy. Wynikało to między innymi z procesu przemian gospodarczych po transformacji ustrojowej. Szkolnictwo zawodowe było mocno osadzone w poprzednim, centralnie zarządzanym systemie. Nie nadążało zatem za rynkowymi zmianami, a prywatyzacja dużych zakładów pracy i ograniczenie produkcji przemysłowej sprawiło, że absolwenci szkół zawodowych borykali się z bezrobociem lub niskimi zarobkami.

Na fali popularności studiowania jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać niewielkie prywatne uczelnie czy wydziały zamiejscowe większych jednostek. Nie wszystkie jednak gwarantowały dobry poziom kadry wykładowców, a o najsłabszych jednostkach mówiło się, że uregulowanie czesnego wystarczyło, aby zaliczyć kolejny semestr. I tutaj rynek dokonał bezlitosnej selekcji i większość takich jednostek już nie funkcjonuje, a prywatne uczelnie ciężko pracują na swój prestiż, niektóre zyskując nawet miano uniwersytetów.

W cieniu tych wydarzeń następowała powolna degradacja szkół zawodowych. Ten kierunek kształcenia wybierało coraz mniej uczniów, klasy świeciły pustkami, część specjalizacji nawet nie była otwierana z braku chętnych. Na rynku zaczęło jednak w pewnym momencie brakować rąk do pracy w wąsko specjalizowanych zawodach. Młodych rzeźników, mechaników samochodowych, tapicerów czy pracowników budowlanych o konkretnych kompetencjach było jak na lekarstwo, a zakłady pracy zaczęły bić na alarm.

Problemem był i często dalej jest system nauczania w szkołach zawodowych. Bardzo często do zawodówek przychodzą uczniowie, którzy nie radzą sobie w liceach i technikach, a miejsce w szkole zawodowej daje im możliwość otrzymania wykształcenia. Liczy się obecność, a nauką interesuje się tylko część uczniów.

Zmienia się jednak koniunktura, co widać u naszych zachodnich sąsiadów. W Niemczech bardzo mocno postawiono na szkoły zawodowe, których dyplom to nie tylko papier, ale złapanie pierwszego dużego doświadczenia za sprawą pracy w partnerskich firmach. Uczeń współpracuje z dużą firmą i jeśli się sprawdzi, ma dużą szansę na kontynuowanie pracy po ukończeniu szkoły. Brak specjalistów w wielu branżach jest za Odrą widoczny, szczególnie wtedy, gdy zerkamy na ogłoszenia o pracę – potrzeba spawaczy, malarzy, hydraulików, pracowników budowlanych i wielu innych fachowców.

Dzięki inwestycjom, zmianom w prawie i intensyfikacji działań zmierzających do podjęcia ścisłej współpracy z firmami zdolnymi kształcić adeptów zawodu, szkolnictwo zawodowe w Polsce zaczęło stopniowo pracować na coraz lepszą opinię. Jednocześnie sytuacja na rynku pracy sprawiła, że np. dobrze wykształcony spawacz z odpowiednimi uprawnieniami jest w stanie zarobić dużo więcej niż pracownik biurowy czy specjalista. Potencjalny wyjazd za granicę z odpowiednimi umiejętnościami może mu dać również dobry początek, a przede wszystkim pracę w zawodzie.

Sytuacja na rynku pracy sprawiła, że np. dobrze wykształcony spawacz z odpowiednimi uprawnieniami jest w stanie zarobić dużo więcej niż pracownik biurowy czy specjalista.

Plusy praktycznej nauki zawodu

Szkoła zawodowa jeszcze nie jest traktowana jako równorzędna alternatywa dla uczelni wyższej – na tę zmianę przyjdzie nam jeszcze poczekać. Jednak wyraźnie widać, że szkoły oferujące coraz wyższej jakości kształcenie, praktyczne co roku zasilają rynek pracy młodymi specjalistami.

Tym samym absolwent szkoły zawodowej jest w pełni gotowy do podjęcia pracy zarobkowej w momencie, gdy absolwent liceum ogólnokształcącego dopiero wybiera kolejny etap edukacji. Jakie jeszcze są plusy praktycznej nauki zawodu?

To przede wszystkim przewaga zajęć praktycznych. Programy nauczania są skupione na przekazaniu wiedzy wspierającej nabywanie kompetencji twardych, zarówno poprzez lekcje teoretyczne, jak i zajęcia praktyczne odbywane w szkole lub we współpracujących z nią zakładach pracy. Warto jednak podkreślić, że szkolnictwo zawodowe coraz większą wagę przykłada także do roli kompetencji miękkich jako niezbędnego elementu kształcenia wszechstronnego pracownika.

Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na wykwalifikowanych pracowników firmy weszły w ścisłą współpracę z zawodówkami. Te mniejsze przyjmują uczniów na praktyki, większe mają swoje klasy patronackie o profilach skrojonych pod swoje potrzeby i w ramach specjalnego programu oferują zatrudnienie najlepszym absolwentom, dobrze płatne praktyki i staże, a nawet wyjazdy zagraniczne.

Wszystko wskazuje na to, że szkoły zawodowe zaczynają przeżywać swój renesans i w końcu odpowiedzą na rynkowe potrzeby dzięki nowocześniejszym programom nauczania, współpracy z biznesem i atrakcyjnym warunkom kształcenia. Dyplom zawodówki nie jest żadną ujmą – poparty solidną pracą i doświadczeniem praktycznym może spowodować, że absolwent w szybkim tempie zacznie dobrze zarabiać i rozszerzy swoje CV.