Networking dla introwertyków – dlaczego niektórym z nas trudniej budować sieci zawodowych kontaktów i jak sobie z tym poradzić

29.11.23
clock 5 min.
Olga Kołdej Olga Kołdej
Networking dla introwertyków – dlaczego niektórym z nas trudniej budować sieci zawodowych kontaktów i jak sobie z tym poradzić

Kolejny raz trafiasz na artykuł ze złotymi radami na temat planowania kariery, w którym autor wygłasza peany na cześć networkingu? Wszystko super, tylko co zrobić z faktem, że wolał(a)byś raczej przekopać plastikową łopatką hektar zmarzniętego pola albo obciąć pazury wściekłemu kocurowi niż zaczepić nieznajomą osobę na konferencji?

Na szczęście istnieje sporo różnych patentów na udany networking. Dziś porozmawiamy o takich, które są bardziej adekwatne dla tej mniej wylewnej części z nas.

W tym artykule:
  1. Introwertyczny - czyli jaki?
  2. Ale czy ten cały networking na pewno jest niezbędny?
  3. 3 patenty na networking dla introwertyków
  4. Nie taki wilk straszny

Introwertyczny - czyli jaki?

Zanim pójdziemy dalej, sprawdźmy, co to w ogóle oznacza być introwertykiem. Wyobraźnia podsuwa nam popkulturowy obraz zgarbionego nerda w kraciastej koszuli i mocnych szkłach, ze wstrzymanym oddechem przeczekującego za monitorem radosną poranną wymianę ploteczek w kuchni, której oddają się roześmiani, głośni ekstrawertycy. 

Niewielkiemu procentowi osób z krańca spektrum faktycznie może być bardzo trudno uczestniczyć w społecznych rytuałach, ale kluczowym słowem jest tu spektrum. Introwertyzm i ekstrawertyzm nie są cechami zerojedynkowymi. Większość z nas plasuje gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, skłaniając się w którąś stronę. Osoby ulokowane dokładnie pośrodku stawki doczekały się nawet osobnej etykietki – nazywa się ich ambiwertykami.

Uwaga: Zupełnie inną kwestią jest lęk społeczny, który statystycznie częściej dotyka introwertyków, lecz chorują na niego również ekstrawertycy. Chorują, ponieważ jest to zaburzenie, którym warto się nim zająć – w przeciwnym wypadku może nam dokumentnie zatruć życie. Więcej o lęku społecznym przeczytasz w kolejnym artykule.

Wiemy już więc, że możemy więc mieć w mniejszym lub większym stopniu introwertyczny typ osobowości. Jak to wpływa na nasze relacje z ludźmi? Najbardziej szkodliwym mitem jest przekonanie, że introwertycy nie lubią ludzi i się ich boją. To zwyczajnie nieprawda. Introwertycy potrzebują ludzi tak samo jak wszyscy homo sapiens, stanowimy bowiem gatunek społeczny.  Jakie są więc kluczowe różnice między introwertykami i ekstrawertykami? 

Z naszego punktu widzenia najważniejsze są dwie. Po pierwsze introwertycy chętniej budują głębokie relacje z mniejszą liczbą osób. Po drugie, ładują swoje energetyczne akumulatory w ciszy i samotności – w przeciwieństwie do ekstrawertyków, którzy z relacji społecznych energię czerpią. Oba te aspekty warto wziąć pod uwagę, gdy przygotowujemy swoją strategię networkingową.

Ale czy ten cały networking na pewno jest niezbędny?

Dobra, skoro już wiem, że rzeczywiście kontakty społeczne przychodzą mi trudniej niż ekstrawertykom, spotkania z nieznajomymi ludźmi raczej mnie wyczerpują niż energetyzują i potrzebuję się po nich doładowywać w samotności – to czy na pewno muszę się zdobywać na taki wysiłek? Może jednak są inne metody zdobycia fajnej pracy?

Oczywiście, że są. Historia zna przypadki osób zatrudnionych z ogłoszenia, być może sam(a) masz w swojej karierze takie doświadczenie – ja niewątpliwie mam.  Z tym że statystyki pokazują, że to przypadki najrzadsze, a otrzymane w ten sposób posady często nie satysfakcjonują.

Zdrowy rozsądek wtóruje statystykom – będąc pracodawcą, zamiast ryzykować długi, kosztowny i obarczony sporym ryzykiem niepowodzenia proces zewnętrznej rekrutacji, najprawdopodobniej też byś wolał(a) wybrać kandydata poleconego przez kogoś, komu ufasz – na przykład przez innego pracownika. Zasada zaufania społecznego podpowiada, że pracownik nie poleci szefowi kogoś, za kogo będzie się musiał wstydzić.

Ogłoszenia, które wchodzą na giełdę serwisów ogłoszeniowych, są więc często przebrane z najsmakowitszych kąsków, które rozeszły się pod stołem. Można się na to zżymać, ale taka jest rzeczywistość. A że większość osób nie umie się poruszać po ukrytym rynku pracy, więc na tym jawnym konkurencja jest olbrzymia. Rekruterzy i rekruterki są zalewani dziesiątkami, setkami, a w skrajnych przypadkach nawet tysiącami aplikacji na jedno miejsce. 

Podsumowując – networking nie jest niezbędny, ale jeśli chcesz zyskać dostęp do lepszych jakościowo ogłoszeń, do których konkurencja jest znacznie mniejsza – sieciowanie to świetna droga na skróty.

No dobra, skoro już wiem, dlaczego mimo introwersji warto to jak to robić – w takim razem jak się za ten cały networking zabrać?

3 patenty na networking dla introwertyków

Patent 1. Wykorzystaj siłę słabych sieci

Jako introwertyk pocisz się na samą myśl o  rozpoczęciu small talku z obcą osobą przy konferencyjnym bufecie? (Dobra, dawajcie już tego kocura i cążki do pazurów.)  Zamiast zmuszać się do zaczepiania nieznajomych, po to żeby próbując powiedzieć coś mądrego o wysłuchanej przed chwilą prelekcji z nerwów oblać się kawą, stanąć w pąsach i wycofując się rakiem nadepnąć osobę w kolejce za Tobą, spróbuj uprościć sobie to zadanie. Zacznij od poznawania osób, które zna ktoś z Twoich znajomych.

Każdy z nas ma w swojej bezpośredniej sieci około kilkuset osób, dokładnie nieco ponad 600, co skrupulatnie wyliczył amerykański profesor statystyki Tyler Mccormick. Zakładając, że każda z tych osób też zna około 600 innych, otrzymujemy liczbę z bardzo dużą ilością zer, do której możesz w miarę bezproblemowo dotrzeć. Znajomi znajomych to niezwykle wdzięczna grupa osób – często pochodzą z innych baniek niż Twoja bezpośrednia sieć i w związku z tym oferują inne punkty widzenia, potencjalne nowe znajomości i być może nawet oferty pracy. A co najpiękniejsze – nie musisz ich zaczepiać z partyzanta. Wystarczy, że poprosisz wspólnego znajomego, żeby was sobie przedstawił.

Patent 2. Uczyń internet Twoim sprzymierzeńcem

A co, jeśli czujesz, że jakaś osoba byłaby idealnym kandydatem do Twojej sieci, ale nie macie wspólnych znajomych? Wówczas z pomocą przychodzi internet. To prawda, że social media bywają targowiskiem próżności, często odzierają nas z pewności siebie, kradną czas i energię. Ale w przypadku networkingu mogą być świetną okazją do pierwszego, niezobowiązującego kontaktu w formie pisemnej.

Naturalnym środowiskiem budowania zawodowej sieci kontaktów jest portal LinkedIn. W przeciwieństwie do innych social mediów, gdzie w dobrym tonie jest osobiście znać osoby, które zapraszasz do znajomych, tutaj etykieta dopuszcza wysłanie zaproszenia do nieznajomego. Warto wcześniej przeczytać kilka wpisów tej osoby, wejść w interakcję w komentarzach, trochę ją poznać i samemu też dać się wstępnie poznać. Po takim rozpoznaniu, wysyłając zaproszenie, możesz opatrzyć je krótką spersonalizowaną wiadomością, która pokaże delikwentowi po pierwsze, że Ci zależy, a po drugie, że też coś będzie miał z kliknięcia “Akceptuj”. Pamiętaj że dobry networking to wymiana, zastanów się więc, co Ty możesz zaoferować tej osobie. 

Patent 3. – skorzystaj ze swoich mocnych stron i.. słuchaj

 Wydaje Ci się, że nie masz nic do zaproponowania osobie, którą masz na natworkingowym radarze? W czasach pęczniejących bezustannie list zadań i chronicznego braku czasu, cennym darem mogą okazać się autentyczne zainteresowanie i uwaga. Dobra wiadomość jest taka, że niektóre cechy powszechnie przypisywane introwersji mogą Ci w tym pomóc.

Introwertycy często są znakomitymi słuchaczami, słuchają aktywnie, potrafią się w pełni skupić na rozmówcy i jego uczuciach i potrzebach. Pamiętasz – mniej relacji, ale głębsze? A dobrze dobrane, jakościowe relacje mogą być o wiele bardziej konstruktywnym budulcem sieci networkingowej, niż znacznie liczniejsze, ale powierzchowne i nieadekwatne. 

Nie taki wilk straszny

Niektórym z nas ze względu na introwertyczne cechy, nawiązywanie nowych znajomości zabiera więcej energii. Networking daje jednak dostęp do możliwości, to których nie dotrzemy w żaden inny sposób i które mogą wpłynąć nie tylko na naszą pracę, ale też na cale życie. Dlatego warto wziąć tego byka za rogi. 

Przy wykorzystaniu patentów, o których pisałam powyżej i odrobinie wprawy, można nawet to polubić – nie wychodząc ze swojej strefy komfortu, tylko poszerzając  ją w swoim tempie. I pamiętając o tym, żeby po każdej trudniejszej ekspozycji społecznej doładować swoje akumulatory w sposób który służy nam najbardziej – na długim spacerze w lesie, w wannie z książka albo pod kocykiem przy ulubionym serialu.