Skąd biorą się aktualnie zwiększone obawy przed umowami B2B?
Przyczyną obecnej dyskusji są informacje prasowe na temat tego, że przygotowywana jest nowelizacja ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy, na podstawie której inspekcja miałaby otrzymać nowe uprawnienia. Jednym z nich jest uprawnienie do wydawania decyzji administracyjnych ustalających istnienie stosunku pracy. W ostatnim czasie oliwy do ognia dolała jedna z organizacji związkowych postulująca by w PIP utworzyć służbę mundurową z uprawnieniami zbliżonymi do prokuratorskich.
Nie mamy jednak póki co projektu, który byłby przedłożony w ramach procesu legislacyjnego. Projekt ustawy przygotowuje Inspekcja, która jednak sama nie ma inicjatywy ustawodawczej i zapowiada współpracę w tym względzie z resortem pracy. Projekt ten ma zakładać m.in. to dyskutowane uprawnienie do wydania przez inspektora pracy nakazu potwierdzenia na piśmie warunków umowy o pracę w sytuacji, gdy zawarto umowę cywilnoprawną (np. zlecenie czy właśnie B2B) w warunkach odpowiadających relacji pracowniczej. Nakazy w tych sprawach miałyby podlegać natychmiastowemu wykonaniu. W praktyce zatem inspektor miałby prawo do zmiany kwalifikacji prawnej danej umowy i to ze skutkiem natychmiastowym.
Od czego miałoby zależeć uznanie umowy za umowę o pracę?
W zapowiedziach prasowych PIP ujęty jest postulat zmiany dzisiejszej definicji stosunku pracy, to jednak wymagałoby zmiany nie tylko ustawy o PIP, ale kodeksu pracy. W wypowiedziach prasowych kierownictwo Inspekcji wskazuje, że taka definicja powinna się składać z sześciu czy siedmiu przesłanek, a spełnienie np. czterech powodowałby wydanie decyzji przez inspektora.
Wśród tych przesłanej wymieniane są:
- podporządkowanie, czyli możliwość wydawania poleceń i decydowania o miejscu i czasie pracy,
a także decydowanie przez pracodawcę o:
- wynagrodzeniu,
- kontrahentach,
- wizerunku,
- ubraniu czy narzędziach pracy.
Zanosi się zatem na wprowadzenie swoistego testu pracownika, który miałby pozwalać na szybsze ustalenie, z jakim rodzajem umowy mamy do czynienia.
Idea przyświecająca PIP zasługuje na aprobatę, gdyż wskazuje się przede wszystkim sytuacje, kiedy umowa B2B jest narzucona przez pracodawcę i nie ma kompletnie żadnego uzasadnienia i nie niesie korzyści dla kontraktora/pracownika (w wypowiedziach wskazuje się na planowaną różną ocenę sytuacji np. szwaczki na B2B i programisty zatrudnionego na podstawie takiej umowy). Pozostaje mieć nadzieję, że w praktyce prezentowane będzie właśnie takie podejście i nie będzie dochodziło do ograniczania woli stron co do tego, na jakich warunkach chcą współpracować. Nie będzie zatem domniemania istnienia stosunku pracy.
Wskazuje się przy tym, że 1 stycznia 2025 r. nie jest realną datą na wprowadzenie tych zmian, gdyż potrzeba na to więcej czasu.
Czy zatem korzystanie z umów B2B przestało być bezpieczne?
Nie. Jeśli robimy to prawidłowo, to jest to bezpieczne. Co więcej, będzie bezpieczne także po ewentualnym wprowadzeniu omawianych zmian.
Umowa B2B tworzy stosunek, w którym strony współpracują ze sobą na innych zasadach niż przy zawieraniu umowy o pracę. Jeśli o tym pamiętamy, to jesteśmy po bezpiecznej stronie.
A trzeba o tym pamiętać na każdym etapie – od rekrutacji, przez treść umowy, po sposób jej realizacji i rozwiązywania. Przykładowo, proponując kandydatowi zatrudnienie na podstawie umowy o pracę albo umowy B2B powinniśmy wskazać, jakie z każdą z tych umów wiążą się konsekwencje (nie tylko w zakresie kwoty netto, jaką kandydat ma co miesiąc otrzymywać). Pomagają to dobrze wdrożone procesu i dokumenty.
Czy powinniśmy teraz zbadać nasze umowy B2B?
Zawsze warto to zrobić. Już dzisiaj zawieranie umowy B2B w warunkach, w których powinna być zawarta umowa o pracę, jest nie tylko wykroczeniem przeciwko prawom pracownika (i osoba za to odpowiedzialna może zostać ukarana grzywną od 1 do 30 tys. złotych), ale i niesie swoje konsekwencje na gruncie podatków i składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.
Jeśli zatem macie wątpliwości, czy w Waszej organizacji jest w tym zakresie wszystko poukładane prawidłowo, to tutaj zdecydowanie lepiej zapobiegać niż leczyć.